niedziela, 6 września 2009

Nauka języków.

Zastanawiam się mianowicie w ten sposób, zwracając uwagę na czas i dochodzę do wniosku, że ponieważ jak najbardziej się liczy, ceni się i warty jest conajmniej naszego życia, warto się zastanowić po co się uczyć języka. Znaczy jeśli pierwszy to wiadomo - trzeba mieć co wpisać w CV, drugi też, bo mówią, że jeden to za mało - na wszystkich szkoleniach w rekrutacji i pisania CV tak mówili. Chodzę na takie szkolenia, bo lubię, ale w sumie z coraz mniej, znajdę sobie inne hobby. Więc zastanawiam się nad tymi językami. Choćby nad takim włoskim. Ładny, podobny do francuskiego, uczyłam się kiedyś. O, hiszpański też ładny. Tańczą tam pięknie, mężczyźni przystojni i siesty są. A w czeskim, na przykład, udało mi się zakochać. Naprawdę, zwłaszcza po jednej takiej rozmowej prowadzonej przeze mnie po czesku, jak mniemam.

Jeśli chodzi o czeski to wiem - kiedyś wyjadę do Pragi.

Włoski? Piękny język, mówią, że łatwo się uczy, te wszystkie piosnki miłosne, jak się miało łacinę, to w ogóle full wypas, poza tym - prestiż, wpisać kolejny, oprócz 5 żywych - 2 na zaawansowanych poziomach, jeden na średnio i dwa na początkujących - takim niemieckim i francuskim maltretowali mnie kiedyś w szkole i 2 wymarłych.

Ale, analizując właśne te języki, dochodzę do wniosku, że taka nauka jest bez sensu, jeśli nie interesuje Cię kultura danego kraju. Google tłumacz zrobi za Ciebie wszystko, pokaleczy, bo pokaleczy, zresztą zawodowi tłumacze też dobrze działają. Gdzieś wyjedziesz i tak się dogadasz po angielsku. Więc, jeśli nie masz zamiaru oglądać filmów w oryginale, słuchać muzyki, czytać książek to nie ucz się kolejnego języka, raczej znajdź jakieś inne zajęcie, może bardziej przyjemne i mniej zniechęcające.